Bardzo lubię wyjazdy na Słowację, im częściej tam bywam, tym więcej niezwykłych miejsc znajduję. O meandrach usłyszałem jakoś półtora roku temu, gdy przeglądałem centymetr po centymetrze mapę. Cóż, warto było!
Maleńki potok Lużnianka płynie sobie całkiem zwyczajnie dolinką rozciągającą się pomiędzy granią główną Niskich Tatr, a mało charakterystycznym szczytem Tlsta (1511 m.n.p.m.), gdy dociera do wypłaszczonej łąki. Tam tworzy niezwykłe jak na małą rzeczkę meandry, gdzie woda chwilami płynie w stronę skąd przybywała. Ponadto niektóre koryta są oddalone od siebie o mniej niż metr. A całość mieści się na powierzchni wielkości boiska piłkarskiego. I chyba to jest najbardziej niesamowite.
Projekt cztery pory roku
Zima – po raz pierwszy trafiliśmy nad potok zimą, gdzie nasza mała Amazonka skrzyła się w płatkach śniegu, a dojazd samochodem był ze względu na śliski świeży śnieg całkiem trudny, ciągle 20km/h.
Wiosna – co prawda jeszcze nie w pełni ale zawsze. Najprawdopodobniej po raz ostatni tej zimy zjechaliśmy na nartach z grani Niskich Tatr, a potem podjechaliśmy przygotować obiad na naszych ulubionych łąkach nad Liptowską Lużnią. Jeszcze młode pędy nie strzeliły w górę, a chmura nad głową zatrzymała się w takim punkcie, że niestety słońce nie świeciło nam nad głową. Pomimo wszystko udało nam się docenić piękno miejsca z pomocą chińskiej techniki :), obejrzyjcie film!