Zanim kupisz bilet na Wyspy Kanaryjskie, czyli którą wyspę wybrać?

Chwalę Wyspy Kanaryjskie jako świetne miejsce do odkrycia. Ale czy każdemu się spodoba? Oto mój subiektywny opis każdej z wysp ułatwiający wybór. Na mapie poniżej znajdują się odnośniki do innych moich tekstów na temat wysp.

Kryterium 1 – dzikość.

Dlaczego jest pierwsze w kolejności? Aby odeprzeć ataki Prawdziwych Podróżników jakoby miejsce to było na wskroś przesiąknięte turystyczną zarazą. Generalnie – na każdej wyspie z pewnością da się znaleźć dzikie miejsce – zaznaczam to na wstępie, żeby się nie powtarzać. Jednakże na Kanarach turyści obecni są nie od wczoraj, ani od przedwczoraj. Według mnie ich ilość nie jest przytłaczająca, jeśli tylko omija się turystyczne enklawy. Niemniej panuje tutaj pewna zmienność. Po pierwsze Gomera i El Hierro nie mają lotniska międzynarodowego, stąd turystów tam mniej. Spośród dwóch powyższych na Gomerę trafia więcej turystów, bo znajduje się ona niefortunnie en face Los Cristianos, najbardziej popularnego miejsca plażowego Teneryfy.
La Palma – również niezbyt zatłoczona wyspa dla piechurów i niemieckich emerytów, turystów masowych raczej nie ma.
Lanzarote – największe zagęszczenie turystów jest w obrębie parku narodowego, gdzie wszyscy wciskani są do autobusów, sporo jednodniowych turystów z „Fuerty”, poza tym turystów jest znośna ilość.
Fuerteventura – ma liczne ośrodki przyjmujące dużo turystów oraz dzikie plaże gdzie śpią na dziko surferzy. Z jednej strony chyba najbardziej znana w Polsce kanaryjska wyspa, Sun&Sand&Sea, z drugiej są miejsca po prostu puste. Czyli spokojna koegzystencja.
Teneryfa jest tak duża, że w sumie to łatwo uniknąć turystów. Niestety w górach przy szczycie Teide i na drodze dojazdowej tłum jest w ciągu dnia zawsze. Jednak poza tym można zniknąć bez śladu na szlakach gór Anaga.
Gran Canaria – w mojej opinii najbardziej betonowa wyspa, miewa urokliwe zakątki, podobno wnętrze jest warte eksploracji. Sporo turystów na południu, ale też i sama wyspa straciła swój pierwotny urok przez urbanizację.

Przyroda

Dla mnie wyjazdy na Kanary były zawsze motywowane ich egzotycznością, która rzuca się w oczy, gdy patrzymy na przyrodę. Kompletnie różną niż w Europie. Porównywać można je chyba tylko z Maderą i Azorami, ewentualnie w małym zakresie z Maltą czy Sycylią. Jest bardziej sucho niż na Maderze, w mojej opinii idealną porą na wizytę jest zima (zmienność temperatur na poziomie morza 20-24 stopnie w dzień, 14-16 w nocy). I choć nie jest to flora składająca się z samych endemitów to jest ona na tyle różna od tej środkowoeuropejskiej, że wędrowanie jest bardzo odkrywcze. Jeśli zaś chodzi o zwierzęta, to nawet podczas rejsu promem da się dostrzec delfiny, a przestworzami rządzą wielkie kruki. Z praktycznych rzeczy – nie ma tu gatunków groźnych, na Kanarach w naturze jest bezpieczniej niż w Polsce. Nie ma chyba żmij, a na pewno brakuje wilków i niedźwiedzi.

Krajobrazy

Cały krajobraz jest wulkaniczny – dla mnie piękny, choć generalnie np. wybrzeża tu są bardziej posępne niż wapienne brzegi Chorwacji. Wyspy można podzielić na dwie kategorie – suche i tropikalne. 5 zachodnich to tropikalne, 2 wschodnie to suche. Jeśli nie ma nic, co bardziej koi Twój wzrok, niż drzewa – po prostu nie wybieraj się na Lanzarote i Fuerteventurę.

Krajobraz wysp podzieliłbym z kolei na 4 kategorie. Zieloną – tropikalną, czarną – wulkaniczną, kolorową – osiedli ludzkich i brązowożółtą – pustynną. Zielona, tropikalna – to bujna roślinność korzystająca z dużej wilgotności i atlantyckich opadów deszczu, wysoko w górach przechodząca w śliczną zieleń kanaryjskich sosen. Czarna, wulkaniczna to lawa w postaci wielkich połaci Malpais, które wyglądają raz jak gruzowisko, a raz jak (prawie) gładka tafla. Kolorowa, zamieszkała to biel domków z barwnymi akcentami, śliczne miejscowości gdzie zachwyca prostota, to pstrokate latarnie morskie na wybrzeżu. Brązowożółta, pustynna to przepastne pejzaże z surowymi wzgórzami, przypominające Atakamę czy Maroko. I teraz:

Teneryfa, Gomera, Hierro, Gran Canaria są zielone, czarne i kolorowe
Lanzarote jest zielone, czarne, kolorowe i brązowożółte
Fuerteventura jest czarna, kolorowa i brązowożółta

 

Co robić na Kanarach?

Najbardziej uniwersalną formą poznawania wysp, działającą wszędzie jest po prostu wędrówka/autostop/rower. Miłośnicy gór sensu stricto najbardziej spełnią się na Teneryfie, La Palmie, Gran Canarii. Najwyższe szczyty Gomery i El Hierro są też ładne, ale do zdobycia samochodem (La Palma zresztą też, ale ma dużo innych gór), Wierzchołek Lanzarote to teren wojskowy, a szczyt Fuerteventury, choć na koniec zaskakująco śliczny – wygląda przez większość trasy jak jałowe góry na całej reszcie wyspy.

Najbardziej skorzystać z linii brzegowej można na Fuerteventurze i Lanzarote. Pozostałe wyspy są mało „plażowe”. Zawsze znajdzie się jakaś plaża, jednakże może być ona kamienista lub wystawiona na ogromne fale.

Sporą atrakcją są tutaj tunele skalne i lewady. Zasadniczo są one mniejsze niż na „królowej lewad”, Maderze, jednak w mojej ocenie nadal atrakcyjne. Na La Palmie taka trasa prowadzi do źródeł Marcos i Cordero oraz w barranco de Madera, na Gomerze mamy możliwość przeczołgać się tunelem El Cedro, brodząc po łydki w wodzie, na Teneryfie jest to Sendero de mil Ventanas.

Jeśli mówimy już o podziemiach to nie sposób wspomnieć o jaskiniach lawowych wysp kanaryjskich. Jest to miejsce unikatowe pod tym względem ich występowania w skali kontynentu. Dużym atutem jest też względna łatwość dostępu do tych jaskiń. Co prawda część z nich jest udostępniona turystycznie tak jak Cueva de las Palomas, ale ze względu na genezę jaskiń lawowych (są to długie tunele, generalnie od wulkanu do morza, wejścia do nich powstają w miejscu zapadlisk) można po prostu wejść do jaskini w innym miejscu niż oficjalne i na spokojnie eksplorować podziemia, zamiast płacić kilka euro za kilkunastominutową wycieczkę w jaskini. Można też wybrać się do trzykilometrowej jaskini lawowej Cueva San Marcos na Teneryfie. Na dobrą sprawę w tubie wulkanicznej nie byłem tylko na Gran Canarii, Gomerze i na Fuerteventurze (jest jedna jaskinia udostępniona turystycznie, ale ostatnio była zamknięta). Zwiedzanie jaskiń lawowych, jeśli tylko nie ma zawalisk jest proste i przyjemne. Tunele zazwyczaj są bardzo obszerne i fotogeniczne, można urządzić sobie podziemną wycieczkę od otworu do otworu, na przykład pod drogą, jak to miało miejsce na Lanzarote. Smak przygody niezapomniany!

Zjawiska wulkaniczne

Wyspy są pochodzenia wulkanicznego i zjawiska z tym związane do dziś są rzeczywiście obecne – jedną z teorii ją tłumaczących jest teoria plam gorąca (hotspots), mówiąca o miejscach niebędących na granicy płyt litosfery, gdzie występuje wulkanizm. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj wyspa Lanzarote z parkiem narodowym Timanfaya, gdzie wydobywające się z ziemi za pomocą tuneli powietrze w niektórych miejscach jest bardzo gorące (powoduje samozapłon drewna i natychmiastowe wrzenie wlanej tam wody). Ostatnia erupcja wystąpiła tam w 1824 roku, a jedną z najbardziej znaczących dla historii wyspy jest trwająca sześć (!) lat erupcja w XIX wieku. Na wyspie La Palma, choć erupcje wystąpiły całkiem niedawno bo w 1971 roku (w Internecie znajduje się sporo kolorowych fotografii z erupcji wulkanu Teneguia), dziś nie natrafimy na wiele aktywnych pozostałości – niektórzy wspominają o otworach z ciepłym powietrzem w tym właśnie wulkanie, a gorące źródła na południu wyspy zostały przykryte właśnie przez erupcję wulkanu. Inaczej sytuacja ma się na El Hierro – w 2011 rozpoczęły się erupcje około kilometr na południe od wyspy, które spowodowały się wypłycanie oceanu – kto wie, może kiedyś ta wyspa przestanie być najmniejszą spośród Wysp Kanaryjskich? Na koniec, nie możemy zapomnieć o wulkanie Teide, gdzie w kopule szczytowej znajduje się wiele otworów z których wydobywa się gorące, wilgotne powietrze.

Podsumowanie

Wyspy Kanaryjskie to jeden z najbardziej różnorodnych kawałków (powiedzmy) Europy. Stanowią one według mnie gratkę dla miłośników podróżowania. Zwłaszcza, że dają okazję do przedłużenia sobie lata podczas ciemnych zimowych miesięcy.