Borneo, Jawa, Bali – liczby, ceny | numbers, prices

Skoro w ubiegłym roku zainicjowałem tradycję rzetelnego podsumowywania wyjazdów, niech tej tradycji stanie się zadość. Przedstawiam zatem krótkie podsumowanie oraz parę informacji praktycznych związanych z Borneo, Jawą, Bali oraz wyspami Karimunjawa.

Długość wyjazdu: 30 dni, wrzesień 2015
Początek i koniec miał miejsce w Kuala Lumpur (KUL)

Koszt dzienny pobytu w Azji (5 dni Borneo, 17 dni Jawa, 3 dni Karimunjawa, 2 dni Bali) : 68,4 PLN/doba

Bez tytułu

Kwestia Borneo

Z Borneo po prostu… uciekliśmy. Było za drogo. I choć nasi goreng za 5,5 zł czy autobus za 2,5 zł do parku narodowego nie ruinowały nam budżetu, to obiekty wpisane na listę UNESCO były naprawdę drogie. Wizja wydania 800 złotych w 4 dni podczas wyprawy do parku narodowego Mulu (przeloty i wycieczki), albo zwiedzania o połowę taniej, ale za to w okrojonej wersji nas zniechęciła. Tak samo Gunung Kinabalu, najwyższy szczyt Borneo, gdzie wyjście na szczyt zasadniczo wiąże się z wydaniem co najmniej 800 złotych w ciągu dwóch dni (swoją drogą po trzęsieniu ziemi, do grudnia 2015 szczyt jest zamknięty). Zwiedzając te dwa żelazne punkty wyczerpalibyśmy zasadniczo cały nasz budżet. Skupiliśmy się zatem na ciekawych i niedrogich okolicach Kuchingu, a potem udaliśmy się do Indonezji. Borneo wymaga osobnego artykułu, który mam nadzieję, stworzę.

Ceny lotów (na osobę):

KUL-KCH 92PLN (bagaż w cenie, MalindoAir)
KCH-KUL 96PLN (bagaż w cenie, MalindoAir)
KUL-CGK 140PLN (wliczając dodatkowo 25 kg bagażu na 2 osoby, AirAsia)
DPS-SIN 143PLN (wliczając dodatkowo 20 kg bagażu na 2 osoby, AirAsia)

Wszystkie loty zakupione były na miejscu, 1-21 dni przed lotem. Czasem zakup u polskiego OTA wychodził odrobinę taniej niż na oficjalnej stronie.

Targowanie się:

Nie targujesz się? Zginiesz! Bez indonezyjskiego można szybciej zapomnieć o tanim podróżowaniu, choć nie znając słowa w tym języku da się podróżować. Indonezyjczycy znają słowa angielskie, więc podstawy elementarnej komunikacji są. Można podróżować z walizką i ciągnąć ją po dziurawych poboczach i komunikować się tak:

-Bromo, Misterrrrr, Bromo!!!!??? – zaczyna naganiacz

-Yes, we would like to go there, what is the price? – lub jakiekolwiek inne zbyt zaawansowane angielskie zdanie

-(chwila taksowania wzrokiem turysty…) Tu handryd

-Are you leaving right now or later?

-Yes. OK?

-OK.

-OK. Bus. Goł, goł misterrrr – wskazuje ręką naganiacz

(cena dla miejscowych przy podróżowaniu tym samym busikiem to piętnaście [tysięcy])

A można też dać do zrozumienia, że choć i tak zawsze będziemy dla miejscowych chodzącymi bankomatami, to wydajemy mniejsze nominały. Sporą pomocą jest w tym przypadku znajomość liczebników po indonezyjsku i fakt, że do każdej liczby dodaje się słowo ribu, co oznacza tysięcy. My na początku byliśmy zdezorientowani przez to ribu.

Ceny noclegów:

Zasadniczo jest tanio, jak to w Azji. Wyjątek stanowi Borneo, gdzie cena pokoju dwuosobowego zaczyna się od około 40 złotych, a noclegi w longhouse’ach są droższe (można powiedzieć, że noclegi są w peruwiańskich cenach).
Najtańszy nocleg mieliśmy w weekend na wyspach Karimunjawa (!), 9,83 PLN/os.(pokój 75 tys.Rp) Zasadniczo na Jawie cena wynosi 12-16 PLN/os (90-120 tys.Rp./2os.) W niektórych miastach baza noclegowa jest uboższa, trzeba wtedy płacić więcej, około 18 PLN/os (150 tys.Rp/2 os). Wydaje się, że na Bali nierealne jest nocowanie w cenie poniżej 100 tys. Rp. za pokój. W Ubud niską ceną jest właśnie 150 tys. Rp.

W Azji jest istotnie bezpieczniej niż w Ameryce Południowej, tak więc korzystanie z namiotu brzmi bardziej zachęcająco. W niektórych parkach narodowych są przygotowane miejsca na biwak, czasem płatne, czasem nie.

Zwiedzanie:

Na Borneo (okolice Kuchingu) ceny zwiedzania są zbliżone do europejskich. Ceny największych atrakcji Borneo są trudne do przełknięcia (nie ma tak drogich parków narodowych w Europie, chyba, że o czymś nie wiem)

Na Jawie większość atrakcji posiada dwie kategorie biletów wstępu: dla miejscowych i obcych. W zasadzie każdy podróżnik może odwiedzić te same miejsca za różne pieniądze. Zależy to od tego, czy ów napotka strażnika nakazującego zakup biletu, czy nie. I nie chodzi tutaj o umyślne siedzenie przyczajonym w krzakach. Opłata za bilety najczęściej pobierana jest w porach, gdy przybywa najwięcej turystów. Na przykład późnym popołudniem kontrola na wulkanie Bromo nie jest problemem, a rano można zapłacić 217 tys.Rp (55 zł). Posiadacze karty ISIC skorzystają w Prambananie czy Borobudurze, a poza tym będą mogli kombinować gdziekolwiek indziej, ażeby uniknąć słynnej i bolesnej stawki 150 tys.Rp. za wstęp.

Jedzenie:

Jest bardzo tanio, za 10 tys. Rp. można znaleźć z łatwością dobry posiłek. Oczywiście górna granica nie istnieje. Dobrze wspominam kluski na parze z ulicy, w cenie 52 groszy (2 tys.Rp) za sztukę.

Transport:

W INDONEZJI ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ PORUSZANIA SIĘ PO DROGACH WYNOSI 35 KM/H! To ważna wiadomość, która mam nadzieje zaoszczędzi Wam frustracji. Odrobinę szybciej jest pociągiem, trochę szybciej jest droższym pociągiem (bardzo zależy też od konkretnej relacji). Szybciej i wydajniej na małych odcinkach jest posiadać własny skuter.

Cena skutera na Borneo: 40 RM/doba
Cena skutera na Jawie: 65-100 tys. Rp/doba
Cena skutera na Karimunjawie 75 tys. Rp/doba
Cena skutera na Bali 50 tys.Rp/doba

Transport autobusami, angkotami to najbardziej wrażliwa na zawyżanie cen część całego podróżowania. Pociąg i statek mają zasadniczo stałe ceny. Parę autobusów też, a poza tym zdziera się pieniądze rutynowo. Wobec plagi naciągaczy, sami wymyślaliśmy ile coś może kosztować, a ile nie powinno. Zasadniczo 10 tys.Rp za godzinę to dobra stawka odniesienia (plus minus 10 tys.Rp), małe busy na krótkich odcinkach są droższe w jednostce czasu lub odległości niż dalekobieżne autobusy.

Wydaje się, że tanio zakupione bilety lotnicze do kluczowych miast połączone z wynajmowaniem skutera są najlepszym sposobem na Indonezję.

Kilometry:

kilometryPowyżej podsumowanie naszej komunikacji na terenie Azji (tzn. bez dolotu do Kuala Lumpur)