-Jedziesz na Wyspy Kanaryjskie? No to chyba dosyć droga zabawa. Nie do hotelu? To gdzie? Zwiedzać? Co?!?!
Mam wrażenie, że zasadniczo takie przekonanie panuje wśród ludzi, nawet wśród tych, którzy już niemało widzieli. Trochę rozumiem z czego ono wynika, ale nie warto poddawać się stereotypom lecz weryfikować rzeczywistość.
Mój punkt widzenia to dwadzieścia osiem dni na pięciu spośród siedmiu wysp (nie byłem na Lanzarote i Fuerteventurze). I ani jednej nocy w hotelu.
0. Wyspy Kanaryjskie to (nie) Hiszpania!
Po pierwsze, poza dużymi wyspami, gdzie jest to mniej zaznaczone, jest tu niezwykle swojsko i spokojnie. Unijne standardy wydają się być gdzieś daleko, a jeśli są, to postrzegane na miarę wyspy. Choć autobusy działają bez zarzutu, a El Hierro jest samowystarczalne z odnawialnych źródeł i dysponuje darmowym Wi-Fi to w każdym miejscu jest tu blisko do natury, a turyści zasadniczo skupiają się w resortach. Niby Unia, niby Hiszpania, a tak naprawdę to inna rzeczywistość.
1. Geologia
Siedem dużych wysp pochodzenia wulkanicznego. W Europie trudno znaleźć miejsce, gdzie zjawiska wulkaniczne byłyby bardziej ewidentne. Wszędzie szorstka wulkaniczna skała, prawie zewsząd widoczny Pico del Teide – najwyższy szczyt Hiszpanii, stratowulkan, kratery, kaldery oraz – rosnąca podwodna góra u stóp wyspy El Hierro. Wkładałeś kiedyś rękę do dmuchającej ciepłym i wilgotnym powietrzem szczeliny skalnej? Odpoczywałeś na dnie krateru? Czy chodziłeś tunelem, którym płynęła lawa?
2. Góry.
Choć Teide możnaby nazwać 'Giewontem hiszpanów’ to okoliczne wulkany nie są zadeptywane a i samo Teide można niekiedy mieć tylko dla siebie (tak jak my w lutym o zachodzie słońca). Ponadto góry Anaga na Teneryfie, które choć nie są wysokie to w połączeniu z klifami i ciekawą linią brzegową robią niesamowite wrażenie. A na dokładkę La Palma z wysokim na 2426 metrów Roque de las Muchachos oraz niesamowitą Kalderą, zieloną i pomarańczową. Ruta de los Volcanes, trasa po stożkach wulkanicznych od poziomu morza aż po niemal 2000 metrów ponad jego poziom.
3. Przyroda.
Na Wyspach występuje dużo gatunków endemicznych oraz słynny las wawrzynowy (wawrzyn to laur – stąd nazwa lasu to laursilva), czyli relikt z trzeciorzędu. Ponoć taki trzeciorzędowy las rósł ongiś w całej Europie. Niezwykle zielony, wiecznie wilgotny i zamglony zawsze robi niesamowite wrażenie. A spotkać go możemy na La Gomerze, Teneryfie i La Palmie. Na każdej z wysp jest trochę inny. Na La Palmie przypomina Maderę, na Gomerze to niewysoki las w najwyższych partiach wyspy gdzie pada poziomy deszcz. Ponadto zupełnie odmienna od europejskiej roślinność subtropikalna. Podobne do kaktusów wilczomlecze kilkumetrowej wysokości, sosna kanaryjska o niezwykle miękkich igłach albo nasz ulubiony wilczomlecz – tabaibal, który wygląda jak drzewo w miniaturze.
4. Kolory miasteczek.
Namiastka Ameryki Południowej. Dziedzictwo Kolumba. Prawdziwie kolonialna zabudowa. Ściany domów w radosnych kolorach rozproszone w niedostępnych obszarach. Najpiękniejsze jest Santa Cruz na La Palmie choć wioski na Teneryfie czy San Sebastian de La Gomera wcale nie odbiegają od standardu. Do tego stare szarobłękitne pick-upy Land Rovera pośród pól bananowych…
5. Podróżnicza zabawa.
Wybierasz lot ATR 72 z miniaturowego lotniska na klifach El Hierro, czy płyniesz kołyszącym (czasem mocno) promem, by pobserwować na spokojnie wyspy i… delfiny? A może wsiadasz do autobusu na trasie którego czeka Cię przesiadka do mniejszego busika, bo droga serpentynami jest za wąska?
Powody możnaby mnożyć…
Nie wspomniałem przecież nic o ludziach, wspaniałym klimacie, o sportach, o wiecznym słońcu, winie, papas arrugadas i pomarańczach leżących pod drzewem. Może, Czytelniku, zechcesz dodać własne powody, dlaczego warto odwiedzić Wyspy Kanaryjskie?