Miasto aniołów, pierwszy carski port, baza do eksploracji północy. Czym jeszcze jest Archangielsk? Dla mnie pewnego września był miejscem wyjątkowych praktyk medycznych, a także miejscem z którego mogłem przyglądnąć się prawdziwej Rosji. I gdy wyruszyliśmy potem (korzystając z wizy) pooglądać trochę tego monstrualnego kraju, byliśmy już lepiej przygotowani.
Przymrozek na dzień dobry
Dokładnie o szóstej pociąg wjechał na stację Archangielsk. Temperatura wynosiła 1 stopień celsjusza. Zdjęliśmy z górnych półek nasze plecaki, ubraliśmy sandały (bo przecież parę dni temu było tak ciepło…) i wyszliśmy z pociągu. Czułem się jak w jakimś byłym mieście wojewódzkim – dookoła komplentnie niespecjalna architektura, po drodze krążą małe, dymiące sadzą busiki. Początkowo nie wiedziałem na czym bardziej się skupić – na kupnie butów szpitalnych czy na odnalezieniu autobusu, który ma nas doprowadzić do akademika. Po chwili uświadmiłem sobie, że jeszcze za wcześnie na zakupy i zaczęliśmy rozglądać się, do którego to busika trzeba wsiąść.
Topografia miasta
Orientacja okazała się łatwa, gdy tylko zruciliśmy plecaki w akademiku. Miasto zbudowane zostało w dość uporządkowany sposób. Centralnym punktem okazał się być jedyny wieżowiec miasta – doskonały punkt orientacyjny. Jeździło się żółtymi busikami, a przy odrobinie chęci dogadania się ze współpasażerami, kwestia gdzie wysiąść nie stanowiła większego problemu Oprócz wieżowca, oczywisty punkt odniesienia stanowiło nabrzeże rzeki Dwiny, to od niego odchodziły koncentrycznie i promieniście ulice tworząc miasto. Na obrzeżach znajdował się wakzał.
Kawałek historii
Nie trzeba mieć rozbujałej wyobraźni aby poznać etymologię nazwy miasta. Po raz pierwszy miasto pod wezwaniem Michała Archanioła zostało wzmiankowane w źródłach pisanych w XVI wieku. Natomiast szerszy rozgłos zyskało, gdy Anglik (!) odkrył drogę handlową przez Morze Białe, którego brzegi znajdują się niecałe 50 kilometrów od miasta. Od tego czasu rozpoczął się handel z Holendrami i Anglikami. Czyż nie jest to fascynujące, jak zawikłana i nieintuicyjna potrafiła być droga do Rosji? Warto zatem przypomnieć fakt, że Archangielsk był głównym portem Rosji, aż do początków XVIII wieku, czyli czasów rozkwitu Piotrogrodu, a szczególna rola miasta w czasach Piotra Wielkiego wynikała z chęci budowy carskiej floty. Po okresie prosperity przyszły chude lata, bo wielki port w pierwszej połowie XVIII wieku odwiedzało już tylko kilkanaście statków rocznie. XIX i XX wiek to okres rozwoju handlu drewnem (a patrząc na otaczające lasy i drewnianą zabudowę widać, że było czym) oraz fascynujący czas arktycznych ekspedycji. Już sama nazwa powstałego w Archangielsku Biura Lodołamaczy oraz wysp Nowa Ziemia czy Ziemia Franciszka Józefa wywołują dreszcz emocji. My te emocje przeżywaliśmy w ograniczonym ale satysfakcjonującym zakresie we wspaniałym muzeum malarstwa arktycznego. W dzisiejszych czasach okolice Archangielska znane są przede wszystkim ze stoczni okrętów atomowych w Sewerodwińsku, skąd między innymi pochodził „Kursk”. Jak widać znany jest też uniwersytet medyczny, patrząc na ilość obcokrajowców (Azjatów, Afrykanów) tutaj przebywających.
Muzea
W mieście znadjuje się parę muzeów, do części z nich da się wejść taniej, machając polską legitymacją studencką czy kartą ISIC. Skrupulatne panie na pewno wypytają o szczegóły i w zależności od koniunktury zadecydują ile rubli zostawicie. Co warto obejrzeć? Według mnie bardzo pouczające będzie Muzeum Morskie oraz Muzeum A.A. Borisova. Choć miasto leży nad rzeką, to nie jest przecież tajemnicą, że można stąd popłynąć do Morza Białego, a dalej – w stronę Arktyki. Sprzęty oraz artefakty z heroicznych podróży – kilkumiesięcznych biwaków na lodzie z widmem czyhającej za rogiem śmierci – znajdziemy w Muzeum Morskim. Jako, że czasy ekspedycji to czasy początkowego rozwoju techniki fotograficznej, dokumentem z mroźnych podróży były obrazy. To właśnie w Muzeum A. A. Borisova, malarza, możemy wpatrywać się w świetnie wyeksponowane, elektryzujące, jaskrawozielone muśnięcia pędzla przedstawiające zorzę bądź krwistoczerwone, ciepłe zachody słońca nad taflą lodu. Coś pięknego.
Wycieczka rzeką
Całkiem atrakcyjną możliwością zobaczenia wiejskiego życia niedaleko Archangielska jest wycieczka statkiem. Przy czym będziemy jedynymi, którzy traktują rejs jako wycieczkę. Dwupiętrowa łódka działa na zasadzie autobusu podmiejskiego, z tą różnicą, że robi pętlę wśród piaszczystych wysp delty Dwiny, która jest całkiem potężną rzeką. Jeśli nie wysiądziemy nigdzie – wykonamy po prostu pętlę z powrotem. Cała trasa kosztuje jakieś 100-120 rubli, wyrusza dwa razy dziennie, kierując się logiką transportu do pracy – czyli koło szóstej/siódmej i po południu.
Co dalej?
Naturalnie nasuwającym się kolejnym celem są Wyspy Sołowieckie (wkrótce na stronie). W pobliżu warto zobaczyć skansen Karelskiej wsi w miejscowości Małyje Karieły, łatwo dostępny autobusem. Na Sołówki można polecieć z Archangielska unikatowym LET 410 Turbolet i wylądować na tamtejszym dziadowskim lotnisku. Można też dojechać pociągiem z Archangielska do miejscowości Kiem i tak dostać się na wyspy.
Zobacz też: Kościół Katolicki w Archangielsku