Opis pochodzi z dawnych czasów, mianowicie z 2010 roku, z dawnej strony internetowej. Zapraszam!
Mała Fatra po raz pierwszy w życiu.
Wyjeżdżamy jeszcze w nocy. Droga przez Beskidy spokojna, pojawiają się powoli samochody rozwożące pieczywo. Za Milówką podjeżdżamy pod przełęcz Glinka. Za granicą jazda jeszcze bardziej komfortowa – ulice są tutaj znacznie szersze. W Oravskiej Lesnej zjeżdżamy na górską drogę, będącą tak wąską że zastanawialiśmy się czy dobrze jedziemy. Na przełęczy pobocze skrzy się śniegiem. Przejeżdżamy przez Zazriva i dojeżdżamy do miejscowości Bjela, położonej już w NP. Mala Fatra. Wychodzimy w góry tuż przed wschodem słońca. Bielą się wapienne czy dolomitowe skały, ale Rozsutca stąd nie widać. Idziemy zielonym szlakiem sukcesywnie zdobywając wysokość. W pewnym momencie słowacki szlak znika a mapa sugeruje strome podejście. W końcu wychodzimy z lasu i znajdujemy się na ośnieżonej polanie prowadzącej do polany s. Medziholie. Wschód słońca pastelowymi barwami oświetla skały Rozsutca. Zmieniamy szlak na czerwony i rozpoczynamy podejście. Na początku czeka nas drabinka, ale w ziemi, nie na skale. Dalej ukazuje nam się wyśmienita łączka ze skałkami położona pod głównym masywem. My idziemy jej skrajem wchodząc powoli na jeden z garbów szczytu. Tutaj już praktycznie nie ma śniegu, łańcuch. Zaczynamy podchodzić granią. Ukazuje się wspaniały widok, wieje dość mocno wiatr. Po lewej ukazuje się niemal wizytówka tego szlaku – odłupany ostaniec skalny. Wychodzimy wyżej – tu kosodrzewina prezentuje się w zielono białych barwach – ciekawa impresja spowodowana przez nawiany śnieg. Po chwili marszu balansując między zawietrzną a dowietrzną dochodzimy do kilkunastometrowej ścianki, ubezpieczonej łańcuchem. Pomimo śniegu zupełnie bezpiecznie dochodzimy na wierzchołek. Jeszcze czeka nas obejście wzdłuż krawędzi skały (łańcuch) – najbardziej malowniczy fragment i widzimy wierzchołek Velkego Rozsutca odsunięty nieco od głównej grani. Na przełączce skręcamy na szczyt (5 min), chwila marszu, klamry, i ostatni fragment po wywiewisku. Szczyt zalany słońcem, ale pewnie jest poniżej zera.
Widok na Terchową, Chocz; Babia już przyprószona… Teraz czeka nas zejście. Szlak położony początkowo w cieniu, obfituje w śnieg, jednakże nie wieje. Bardzo przyjemne zejście do przełęczy s. Medzirozsutce, po drodze widok na Bjela. Na przełęczy dowiadujemy się że cały szczyt jest objęty szczególną ochroną i wiosną (marzec kwiecień) wejście jest zamknięte. Maly Rozsutec kusi swą wybitnością, w sumie nie jest daleko – idziemy.
Pokonujemy błotnisty odcinek i dostajemy się pod skałę gdzie wspinamy się trawersując, całość jest ubezpieczona. Chwila marszu i jesteśmy na szczycie. Piękna gra kolorów – zieleni i bordo poniżej, Velky wygląda stąd majestatycznie, z poszarpanymi wierzchołkami. Od zachodu nadchodzą chmury, więc spieszymy się aby na Choczu zastać dobrą widoczność.
Z rozdroża schodzimy w stronę samochodu (poza szlakiem), mijając przy tym ładne wapienne ściany skalne. Trzeba przyznać że lasy w Małej Fatrze dostarczają wielu przygód ale i niebezpieczeństw.
Chocz, samotna góra pod Rużomberkiem
Szeroką doliną przejeżdżamy do Dolnego Kubina. Wielki Chocz już wyraźnie króluje nad okolicą ze swoim przyciętym z jednej strony szczytem. Dojeżdżamy do Valaski Dubowej, mijamy sławetną karczmę i znów rozpoczynamy Szeroka droga prowadzi do lasu. Mijamy ostrzeżenie o niedźwiedziach. Idziemy długo lasem i wreszcie ukazuje nam się słynna Stredna Polana. Po prawej Hotel Choc – schronisko turystyczne na wolnych prawach. Polana jest bardzo duża. Na wschodzie widzimy szczyt. Wychodzimy zielonym szlakiem, drugie podejście tego dnia już nieco męczy. Pojawia się kosodrzewina i spotykamy się z czerwonym „tyczkowym” szlakiem (tyczkowym dlatego że jest to szlak przystosowany do podejść zimowych) Po chwili jesteśmy pod szczytem, przy oknie widokowym.
Szczyt prezentuje imponujący widok – zbiornik liptowski, góry okolicy Bańskiej Bystrzycy; Tatry niestety częściowo przykryte chmurami, jednak widać biało lśniące żleby.
Pod szczytem jemy nasz obiad i schodzimy szlakiem czerwonym do polany. Zwiedzamy „hotel”. Czytamy że po noclegu można spodziewać się niedźwiedzi w pobliżu – wszakże to niedźwiedź jest panem Chocza. Schodzimy tym samym szlakiem do Valaskiej, pijemy jeszcze chłodną wodę przy zadaszeniu. Jest tu miejsce na grill i spożycie posiłku – oczywiście niezdewastowane. O jakże różne jest to w naszych górach Wracamy do samochodu i wracamy prze Namestovo do Polski, zatrzymując się po drodze przy bajkowym Oravskym Hradzie .