Jeśli ktoś wybiera się w celach turystycznych do Kazachstanu, to z pewnością natrafił na obrazek przedstawiający martwe świerkowe pnie wystające ze ślicznej, turkusowej wody. I chociaż sprawiedliwiej byłoby uznać Ałtaj czy jezioro Aralskie za miejsca bardziej wyjątkowe – nie zmienia to faktu, że Jezioro Kaindy jest w planach albo pomysłach każdego, kto wybiera się do tego wielkiego kraju. Kazachska rzeczywistość weryfikuje jednak plany – do jeziora jedzie się ponad 4 godziny z Ałmaty, nie ma też transportu publicznego, dzięki temu śliczne jezioro nie sprawiało wrażenia oblężonego. Wioska, jurty, rozjeżdżona droga – aż wierzyć się nie chciało, że to tu. Tylko okoliczne majestatyczne góry przypominały, że szykuje się coś pięknego.
Do jeziora trafiliśmy razem z przemiłym Polakiem, który poniekąd zasponsorował nam tę wycieczkę. Było to tak: autostopem dotarliśmy z kanionu Szaryńskiego na dzikie rozdroże po jego drugiej stronie i tam łapaliśmy okazję. Biała Toyota, „przepiękna aż strach”, zatrzymała się i zabrano nas do środka. To właśnie nasz rodak opłacił kierowcę i jechał specjalnie nad to jezioro, a my napotkani gdzieś po drodze korzystaliśmy z… polskiej gościnności. Jazda szutrową drogą rasowym samochodem robiła wrażenie – imponujące były momenty gdy nasz kierowca nie zauważał górki i – słowo daję – lecieliśmy wtedy w powietrzu. Bo tylko prześwit pojazdu jest ograniczeniem prędkości na pustkowiu 🙂
Nad jeziorem było świetnie, choć „zepsuci” oglądaniem widoku jeziora w internecie oczekiwaliśmy bezchmurnej pogody i turkusowej tafli wody. Zastała nas pochmurna pogoda z groźbą burzy. Czego jednak oczekiwać na wysokości dwóch tysięcy metrów?
Aha, jeszcze warto wspomnieć parę słów o tym jak wspomniane jezioro powstało i dlaczego wystają z niego pnie drzew? Jezioro ma genezę osuwiskową – potężny, widoczny do dziś zwał kamieni zagrodził drogę strumieniowi w stromej leśnej dolinie. Osuwisko powstało na wskutek trzęsienia ziemi na początku dwudziestego wieku, dokładnie w roku 1911. Stała, niska temperatura wody jak i powietrza sprawiły, że martwe drzewa utrzymują się w tych warunkach bardzo długo – w wodzie nawet zachowane są poprzeczne gałęzie drzew, co wygląda spektakularnie na zdjęciach spod wody. Na koniec dodam, że mamy w Beskidzie Niskim takie jeziorko osuwiskowe, również z pniami wystającymi z wody, obawiam się jednak, że nie zdobędzie ono takiego rozgłosu jak Kaindy…