SUMMARY: We hit to Litomyšl because of the world heritage list. They mentioned beutiful castle – it was beutiful indeed, moreover we saw splendid town with pretty square and we ate typical fried cheese. Even though it could have been enough for us, one more atraction awaited us – Portmoneum… I invite you for a stroll on the streets of Eastern Czech town.
Ślicznotka, ponieważ Listomyśl jest „kobietą” w przeciwieństwie do, na przykład Przemyśla. Trafiliśmy zatem do Litomyśli z powodu listy UNESCO. Miał być piękny zamek – był, poza tym znów trafiliśmy na wspaniałą miejscowość, ryneczek i smażony ser. I choć wydawałoby się, że to już wszystko, czekało nas Portmoneum… Zapraszam na spacer po miasteczku we wschodnich Czechach.
Zamek jest wyjątkowym, dobrze zachowanym przykładem renesansowej sztuki na ziemiach Czeskich. Został ukończony w 1580 roku przez Giovanniego Battista Avostalli. Kolejne zmiany przypadające na koniec XVIII wieku, dokonane przez Jana Kryštofa Habicha zachowały tradycyjny renesansowy wygląd, ale dodały również piękne zwieńczenia z okresu dojrzałego baroku. Na tych, którzy wykupili bilet wstępu, czeka osiemnastowieczny, doskonale zachowany neoklasycystyczny teatr. A na tych, którzy są tu tylko przejazdem czeka dziedziniec otoczony arkadami. Otaczające budynki również kryją sporo historii. W miejscu Browaru, na południe od zamku znajduje się też miejsce narodzin Bedřicha Smetany, wybitnego czeskiego kompozytora, jednego z utworów możecie posłuchać TU. Całość otacza przyjemny ogród. Warto obejść zamek i poszukać interesujących motywów zaklętych w sgrafitto. Do dziś nie jesteśmy pewni, czy któryś z ornamentów się powtarza!
Wody w układzie urbanistycznym Litomyśli jest sporo, moja ulubiona „fontanna” to beczka wody. Kościół pochodzący z XVIII wieku przyćmiony jest jednak przez zamek obok.
Ciekawym miejscem na mapie Litomyśli są również ogrody klasztorne Pijarów, które stanowią oazę zieleni. Charakterystyczne dla Litomyśli są zamykane nocą przesmyki, na przykład ten prowadzący z rynku w stronę wzgórza zamkowego.
Znamienną cechą nawet najśliczniejszych ryneczków Czech jest to, że nie stanowią one martwej starówki. Dla fotografa stanowi to „problem”, bo zamiast sielankowej palety kolorów fasad kamieniczek musi spojrzeć ponad niefotogeniczne samochody dostawcze lub po prostu targ. Nie można zapominać jednak, że na początku byli ludzie, a nie zabytki. A przecież czasem trafi się zabytkowy samochód, tak jak to czerwone Volvo. Na rynku znajduje się jedna z niewielu zachowanych miar Czeskiego Łokcia. Wmurowana w cokół ratusza stanowi dodatkową atrakcję podczas spaceru podłużnym rynkiem.
Portmoneum
Portmoneum to zdecydowanie spora atrakcja. Z jednej strony jako coś wreszcie nowego dla zblazowanego turysty, który „widział już wszystko”, z drugiej jako przykład malarstwa ekspresjonistycznego, w wyjątkowej formie bo w formie naściennego malarstwa – od podłogi po sufit. Pojęcie w sztuce ma ciekawą nazwę horror vacui, czyli „lęk przed pustką” i oznacza właśnie wypełnienie całej dostępnej przestrzeni dziełem. W Portmoneum obejmuje to również meble. Dwa pokoje niepozornego domu celnika Josefa Portmana, mieszkańca Litomyśli zostały przekształcone przez Josefa Váchala w nowoczesne dzieło, niezwykle synkretyczne i poruszające przede wszystkim temat duchowości, choć znajdziemy też pejzaż z mojego ulubionego Bovca w Słowenii. Pełno jest nie do końca jasnych symboli, napisy na łóżku przeczytać można do góry nogami i odbite w lustrze… Po wejściu otrzymujemy precyzyjny opis wszystkich namalowanych elementów wraz z interpretacją – a następne kilkanaście minut zajmuje nam odkrywanie wszystkich dziwacznych pociągnięć pędzla artysty. Całe dzieło zostało dźwignięte ze stanu ruiny w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wewnątrz nie wolno robić zdjęć, zobaczcie zatem ten niezły oficjalny film lub ruszajcie do Litomyśli. Bilety kosztują 60/40 CZK. Za dwukrotność ceny biletu na tej samej ulicy zjemy obiad ze smażonym serem, a Ci, którzy nie prowadzą napiją się piwa. Będzie można podumać wtedy nad tymi obrazami.