Wschodnie Pireneje nie wydają się być tymi najbardziej znanymi. Mają jednak swój niezaprzeczalny atut w postaci gorących źródeł w niższych partiach gór i to w połączeniu z paroma ciekawostkami architektonicznymi (wielki piec słoneczny w Odeillo i miasto-twierdza Villefranche de Conflent) i geograficznymi (enklawa hiszpańska Llivia oraz mała wioska o gustownej nazwie Nahuja) sprawiło, że tu przyjechaliśmy. Szukając celu górskiego w tej ślicznej okolicy wybraliśmy jeziora Lacs du Carlit – podobno jedno z najpiękniejszych miejsc w Pirenejach. To wysokogórskie jeziora na wysokości 2100-2300 metrów nad poziomem morza, w łącznej liczbie dwunastu, w typowej pirenejskiej scnenerii głazów i ciemnozielonych sosen. „Pojezierze” rozpięte jest pomiędzy granitowym szczytem Pic Carlit, najwyższym szczytem Wschodnich Pirenejów, a zaporowym jeziorem lac de Bouillouses.
Wybraliśmy Pic Carlit bo był: wybitny, wysoki i dość łatwo dostępny – chcieliśmy spędzić jeden dzień w górach, bez dźwigania bagażu i biwaku. Trasa z parkingu pod lac de Bouillouses na wierzchołek liczy zaledwie 7 kilometrów, choć do podejścia jest około 950 metrów. Odpowiadało nam to, choć zastanawialiśmy się jak trudna będzie trasa.
Ale najpierw o parkingu pod jeziorem: wjazd pod jezioro jest rozwiązany „po pirenejsku” – poza sezonem jak i poza godzinami dziennymi można wjechać na parking. W pozostałym okresie możemy skorzystać z autobusu. Jako, że my byliśmy pod koniec sierpnia i wcześnie rano – wjechaliśmy bez przeszkód, parking na górze był darmowy (da się tam przenocować), nie pamiętam nawet jakichś konkretnych szlabanów. Dla nas było to motywacją by wyruszyć wcześnie i to… chyba nie do końca nam wyszło na dobre.
Wyruszyliśmy tuż po tym jak zza gór na pirenejskich łąkach pojawiło się słońce, jednakże nawet to w połączeniu byciem na południu nie ochroniło nas przed zimnem. Byliśmy ubrani jak na październikową wycieczkę po Beskidach i temperaturowo było – „na styk”. Minęło sporo czasu i naszego podejścia zanim zaczęliśmy ściągać poszczególne warstwy. Do tego wszystkiego dołączyły się silne podmuchy wiatru.
Jeziora Carlit stwarzały cudowny krajobraz, zwłaszcza, gdy wyszliśmy nieco wyżej – wtedy pod nami rozpościerała się ich panorama. W drodze na szczyt możliwe są dwa warianty – tak aby obejść jak największą ilość jeziorek (patrz mapa poniżej). Później zaczynała się trochę bardziej stroma sekcja prowadząca po piargu i płytach skalnych która doprowadziła nas do niewielkiego jeziorka w kotle, na wysokości 2600 metrów. Tutaj na skałach widzieliśmy zamarzniętą wodę, ale za to przestało wiać.
Dalej, za łatwym prożkiem skalnym zaczęło się podejście grzbietem w stronę wierzchołka, prosto na zachód, strome, ale nietrudne. Gdy ścieżka zaczyna trawersować w kierunku północno-zachodnim, pojawiły się jedno czy dwa trudniejsze miejsca w ekspozycji, a dalej zaczynało się podejście wymagające użycia rąk, czymś w rodzaju żlebu, pomiędzy zerodowanymi fragmentami skał. To najtrudniejsze miejsce szlaku, około 100 metrowej długości. Potem osiągnęliśmy dosyć obszerną kopułę szczytową, skąd można podziwiać iście księżycowe krajobrazy po północno-zachodniej, hiszpańskiej stronie masywu. Za naszymi plecami rozciągał się zielony i przyjemny krajobraz jezior Carlit, spod których wyruszyliśmy.
Przewodnik „Pireneje” Keva Reyoldsa, opisuje trudność podejścia na Pic Carlit spod jeziora Bouillouses jako F (nieco łatwiejsze ma być od zachodu), podając czas podejścia jako 3 do 3 ,5 godziny.
Magia jezior
Pojezierze tworzy 12 zbiorników różnych rozmiarów i w różnych strefach gór – jedne niczym Smreczyński Staw, inne bardziej jak Czarny Staw (wszystko jedno który). Przewagą jest możliwość biwakowania i łowienia ryb, co chyba przekonuje do francuskich gór chyba największych sceptyków… 🙂
Gdzie dalej?
-les lacs des Esquits (jeziora poniżej Lacs du Carlit, widoczne na niektórych zdjęciach powyżej)
-gorące źródła Wschodnich Pirenejów