Jak wszędzie w dzisiejszym świecie, tak i wśród jeżdżących po świecie powstają podziały. Oczywiście chodzi o styl podróżowania, i zazwyczaj, gdy na taki temat się wkracza, to dyskusja kończy się na kłótni o przewodniki Lonely Planet. Następnym tematem jest jaki smartfon jest najlepszy… Przedstawię tutaj swoją opinię popartą paroma dobrymi latami… używania jak i nie używania takich przewodników.
Podstawowy problem współczesnej turystyki
W dzisiejszych czasach największym problemem podczas zwiedzania świata jest ogromna ilość podróżujących, a zawsze ilość przekłada się na jakość. Łatwo dziś gdzieś pojechać, toteż niewielu troszczy się dobrym przygotowaniem do wyjazdu, skoro tak łatwo to można osiągnąć. To właśnie ta masowość turystyki, połączona z faktem, że LP jest najbardziej znanym wydawnictwem tworzącym przewodniki (co do tego to chyba nie ma wątpliwości) skutkuje w zjawisku dużego gromadzenia się ludzi w miejscach opisywanych przez taki przewodnik. Ale spójrzmy też zdroworozsądkowo – tłumy są zazwyczaj w miejscach bardzo popularnych, i nie jest winą LP, że ludzie jeżdżą pod Koloseum w Rzymie…. Niemniej w wielu środowiskach odbiór zjawiska jest taki -> tłumy z Lonely Planet w ręku -> tłumy z powodu Lonely Planet. Według mnie jest to kompletna bzdura – a blogi, a tripadvisor, a biura podróży, czy to nie one dostarczają dużej ilości odwiedzających w tym miejscu? Turystów będzie coraz więcej, to fakt i myślę, że LP dziś nie jest za to odpowiedzialny. Co więcej, w przewodnikach zawsze jest podnoszony temat odpowiedzalnego podróżowania i nawet jeśli umieszczony jest tam z czystej kurtuazji to na pewno lepiej wpływa to na masy niż opisy na forach jak wskoczyć przez dziurę w płocie i ominąć opłaty.
Kwestia treści przewodników
W przewodnikach LP można znaleźć dużo młodzieżowego języka, uproszczeń w opisywaniu historii, brakuje reporterskiej precyzji. To fakt. Są na pewno pozycje bardziej rzetelne i jeśli chodzi o precyzję opisywania tła historycznego to statystyczny przewodnik praktyczny wydawnictwa Pascal będzie dużo lepszy niż Lonely Planet. Z drugiej strony zaś przewodniki te są bardzo kompletne, zawierają całą masę detali i nie raz łapałem się na tym, że mówiłem – tej atrakcji nie było w przewodniku, a po przewertowaniu książki jeszcze raz okazało się, że jednak była. Opisy miejsc na +, opisy historyczne na -. Najłatwiejszą odpowiedź, choć bardzo uogólnioną, czego oczekiwać po przewodniku udzieli nam wizyta w księgarni i poczytanie przewodnika po Polsce. Ja dowiedziałem się tam, że Oświęcim leży na Śląsku, oraz zauważyłem, że autor nie chodził wiele po Tatrach.
Przygotowanie wstępne
Przewodniki LP warto przeczytać przed wyjazdem gdzieś, albo przed czytaniem relacji w internecie. Uważam tak, ponieważ książki te są dobrze przygotowane edytorsko i przejrzyste, tak że po przeczytaniu całości mamy dobry ogląd tego co nas czeka, a poza tym mamy bazę informacji podstawowych. Często widziałem zachwyt na różnych forach, blogach, że np. coś jest darmowe, albo coś jest w cenie, albo coś jest nowego, a prawda jest taka, że wszystkie te informacje zawarte były w przewodniku. Ja wyznaję zasadę, że należy odkrywać Świat, ale zupełnie bez sensu jest odkrywanie odkrytego. Bo co to za „off the beaten track” [ang. poza utartym szlakiem], który wynika z tego, że tworzymy sobie iluzję dzikości. Gdy przeczytamy o jakimś miejscu np. w LP to wiemy co jest znane, co jest popularne, nie rozczarujemy się ewentualnym tłumem ludzi, a potem możemy wyjść ponad tą płaszczyznę i ruszyć naprawdę „off the beaten track”!
Nigdy w podróży nie korzystałem z wersji papierowej!
To jest największa zaleta przewodników Lonely Planet. Istnieją 3 wersje cyfrowe: PDF, EPUB, MOBI. Nigdy nie miałem czasu na czekanie, aż dobrze wydane (tego też chyba nikt LP nie odmówi) książki dojadą do mnie z Wielkiej Brytanii, a poza tym zabranie x przewodników do jednego kindla zamiast całej biblioteczki książek to ogromny przełom w podróżowaniu. Inne firmy dopiero tego się uczą, a niektóre np. Cicerone Guides, co prawda sprzedają wersje cyfrowe książek, ale są one tak okropnie zabezpieczone, że nawet legalne korzystanie jest uciążliwe… a w przypadku jednego przewodnika po paru latach pojawił się problem z kluczem licencji i nie mogłem więcej otworzyć książki za 100 złotych, a wybierałem się drugi raz w to samo miejsce.
Przewodnik po całej Ziemii? Bubel? Otóż nie!
Wydawnictwo Lonely Planet podbiło moje serce wydając też przewodnik po Świecie. Po księgarniach widać, że słabo się sprzedaje, bo nikt za bardzo nie wie co z nim zrobić. Ja jednak uważam, że jest genialny. Opisuje prawie wszystkie kraje świata (221, przy czym w to wliczone są różne terytoria, a UK jest podzielone na Szkocję, Walię i Anglię) w postaci krótkiego opisu i kilku 3-15 najważniejszych atrakcji połączonych z mapką i zdjęciami. Absolutnie nieprzydatne do zaplanowania dłuższego niż 3 dni wyjazdu, ale niezwykle pouczające jeśli o danym kraju nie wiesz nic. Powiedz, czytelniku, na szybko, co zwiedzić w Surinamie, albo na Tonga? A w Dżibuti? Tutaj znajdziesz odpowiedź na te pytania, co w dobie tanich lotów i konieczności szybkiego ich kupienia jest nieocenione!
Unikajcie polskich wersji
Przewodnik po Ziemi występuje w polskiej wersji, ale jest trudny do czytania ze względu na kompletny brak polotu przy tłumaczeniu. Tak samo nie podoba mi się wydawanie przez Pascal polskich wersji Lonely Planeta. Po pierwsze, nie mam do końca pewności czy treść jest ta sama (czytaj nie okrojona), a po drugie uważam, że polskie przewodniki praktyczne (aktualnie w fazie wymierania) są dużo lepsze niż wersje Lonely Planet. Można to porównać biorąc do ręki przewodnik po Grecji, który w wydawnictwie Pascal jest 3 razy grubszy niż Lonely Planet.
Argument ostateczny – cena.
Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw – Lonely Planet zapewnia najlepszy stosunek jakości do ceny, zwłaszcza w przewodnikach nie dotyczących Europy. Jak to możliwe, przecież przewodniki kosztują około 100 złotych za sztukę? To prawda, ale to cena wersji papierowej (nieprzydatnej) w Polsce. Wydawnictwo regularnie organizuje obniżki i dla Waszego komfortu dodam, że najniższą ceną za wersję elektroniczną przewodnika jest 4.99 GBP = 5,25 EUR = 25 złotych, co jest śmieszną ceną. Takie obniżki są 4-5 razy w roku, a na pewno na black friday. Za tyle nie da się kupić kolorowej broszury po Krakowie/Rzymie, która jest na każdym straganie z pamiątkami. A w LP za taką cenę podczas promocji możecie kupić np. ogromny 1200 stronicowy przewodnik po Chinach/USA/Indiach, albo duży 900 stronicowy przewodnik zbiorczy po Południowym Pacyfiku lub Karaibach, który obejmie dobrych kilka wyjazdów.
Jakie przewodniki kupować?
Oczywiście takie jakie Wam pasują, ale moje doświadczenie podpowiada, że najbardziej warto kupować przewodniki po całym kraju albo po grupie krajów, ale unikać tych zbyt zbiorczych np. po kontynencie. Przykład? Cała treść przewodnika po Vanuatu i Wyspach Salomona mieści się wewnątrz South Pacific i tak samo jest z większością przewodników po mieście – przewodnik po stolicy jest w całości zawarty w przewodniku po kraju. Jednak oczywiście przewodnik po Afryce będzie bardziej okrojony niż przewodniki po każdym kraju osobno, ale może zawierać kraje nie opisywane gdzie indziej – wtedy warto kupić ten rozdział osobno.
Podsumowując
Napisałem ten tekst jako drobny pstryczek w nos wszystkim, którzy mają bardzo sztywny osąd i wyrobione zdanie, które nie wynika z rzetelnej wiedzy. Chciałoby się, ażeby rzeczy były czarno-białe, ale tak oczywiście nie jest i od tego jak coś wykorzystujemy zależy końcowy efekt. Prosta życiowa nauka sprawdza się i w kwestii przewodników.