Poczułem się nagi. Zdejmowałem spodnie i zostały na mnie tylko kąpielówki. Niby nic zdrożnego, zapytałem nawet resztę załogi (nikt nie miał nic przeciwko), ale byłem jedyną osobą na łódce która była tak skąpo ubrana. Bo snorkeling w Indonezji oznacza pływanie w wodzie ubranym w normalne ciuchy. Czym prędzej więc wskoczyłem do wody, która stanowiła dla mnie iluzoryczną ochronę przed niewygodnym poczuciem inności.
Niegdyś odludzie na końcu świata z niepewnym transportem i śmiesznie tanią ziemią. Już nie pamiętam dokładnie, ale kilkadziesiąt lat temu jeden ar wyspy kosztował około 2 tysięcy rupii (okolo 60 groszy). Teraz kursuje tu prom, pojawili się turyści, ale w większości Indonezyjczycy. Wciąż jednak panuje tu wyspiarskie poczucie czasu i, co najciekawsze – koralowce mają się tutaj wspaniale. Tak dobrze, że nawet tegorocznie odwiedzone przez nas wyspy Południowego Pacyfiku są godnymi rywalami.
Trochę statystyk, abyśmy wiedzieli gdzie się poruszamy
71,2 kilometra kwadratowego stanowi powierzchnia archipelagu stworzonego z 27 wysp, a raczej wysepek. 22 stanowi morski park narodowy, 5 jest prywatnych bądź należą do Indonezyjskiej armii. Spis ludności z 2011 mówi o 9 tysiącach mieszkańców. Jak informuje vikivoyage od 2016 roku na głównej wyspie jest już prąd przez 24 godziny. Czar dziczy zaczyna pryskać…
Karimun Besar
Oczywistym celem dla przybywających w te strony są rzeczone rafy koralowe. Spośród znanych trzech typów raf koralowych tutaj występuje zasadniczo rafa brzegowa (fringing reef), bardzo zdrowa i niezniszczona. Ponadto znajduje się tutaj ciekawa ścieżka pośród wybrzeża porośniętego mangrowcami a posiadający dużo czasu mogą znaleźć ścieżkę na najwyższy szczyt głównej wyspy Karimun Besar.
A od głównej wyspy trzeba zacząć bo tutaj cumują promy. Dwa typy, jak zwykle – szybszy, droższy oraz wolniejszy, tańszy. Ceny są wciąż indonezyjskie (nie ma sensu pisać jakie bo wszystko w tym kraju stopniowo drożeje), natomiast dużo przyjemniejszy jest wolniejszy prom – można zintegrować się z ludźmi i przebywa się na wolnym powietrzu, a nie w chłodni w której okropnie kołysze, a na wielkich telewizorach emitowane są jakieś strzelaniny. Tak czy owak, jak przybędzie się na przystań i jest statek na wyspy to trzeba wsiadać! Podobno często rejsy są odwoływane.
Karimun Besar zapewnia wszystko czego potrzeba – a komunikacja na mniejsze wyspy jest kosztowna, tak więc my spędziliśmy tam dwa dni. Na snorkeling wybraliśmy się wycieczką. Jeżeli ktoś ma podróżnicze aspiracje i chce pobyć na kilku małych wyspach niech ustali konkretnie co ma być w planie wycieczki – miejscowym wydaje się że wystarczy jakaś plaża i jakiś koral, a mnie zależało na małej wysepce, którą da się obejść pieszo bez większego wysiłku. Nawet się udało, choć jak to w Indonezji, nie wszystko wyszło po naszej myśli.
Co jeszcze oprócz snorkelingu?
Można wypożyczyć za grosze (jednak trochę drożej niż na Bali) skuterek i pokonać najdłuższą trasę na wyspach liczącą 22 kilometry i zobaczyć maleńkie lotnisko oraz niewielkie wioski. Można a nawet trzeba! My trafiliśmy na bardzo sensowną „agencję turystyczną”, gdzie nie stanowiło problemu pozostawienie jednego plecaka, a na pytanie, gdzie możemy zajechać skuterkiem i rozbić namiot uzyskaliśmy sensowną odpowiedź. I nie było problemu, że będziemy spać w namiocie! Ponadto w „Kota” (czyli mieście, największym skupisku ludzkim na wyspie) jest też jadłodajnia/stołówka, gdzie rano zbierają się wszyscy turyści. Nad miastem znajduje się dobry punkt widokowy na zachód.
Podwodny świat
Na wycieczkę wypłynęliśmy rankiem jako dodatkowi turyści – większość ekipy stanowiła organizacja tursytyczna z Yogjakarty, która przygotowywała klip wideo na temat nowego kierunku turystycznego – wysp Karimunjawa właśnie. Zatem pojawiliśmy się w wywiadzie i tradycyjnie zrobiono sobie z nami zdjęcia. Sama ekipa mówiła po angielsku więc czas na łódce umilaliśmy sobie rozmową. I to właśnie nasi kompani wskakiwali do wody ubrani, a hitem był dla mnie tytułowy snorkeling w hidżabie. Oprócz tego pod wodą zobaczyliśmy same skarby.
Po raz pierwszy zobaczyłem Amfipriona Plamistego, czyli słynną rybkę nemo oraz niesamowite korale, nierzadko o bardzo skomplikowanej trójwymiarowej formie. Choć dosyć daleko od brzegu (1-2 km) woda była bardzo płytka i nierzadko niemal rysowaliśmy brzuchami po koralach. Nasz przewodnik był osobą bardzo świadomą przyrodniczo i kładł duży nacisk, abyśmy nie deptali korali – doceniliśmy to, bo korale z Karimunjawy to coś niezwykłego. Jednakże jakikolwiek opis nie zastąpi fotografii spod wody:
Powrót na Jawę
Nie było łatwo wrócić. Nawet nie chodziło o to, że rozmarzyliśmy się i nie chcieliśmy wracać na zatłoczoną wyspę – tam przecież czekała na nas cała masa atrakcji. Chodziło o trudności związane z zakupem biletu na powrót. Wiadomo, nie ma co ryzykować kupując tuż przed odpłynięciem, bo jesteśmy w dwustupięćdziesięciomilionowym kraju. Ale poza dniem, gdy odbywa się rejs, biuro z biletami otwiera się na jakąś godzinę około szóstej wieczorem. Czas na wyspach jest pojęciem bardzo elastycznym i po niemal godzinnym czekaniu pod domkiem, gdzie sprzedawano bilety, wreszcie ktoś się pojawił. Dostaliśmy bilety na szybką łódź dzięki której ostatniego dnia, po niecałych trzech godzinach kołysania wróciliśmy na Jawę, do jej zgiełku, upału i korków. Karimunjawa to wspaniała odskocznia – z jednej strony całkiem niedaleko, a z drugiej dotarcie tam z typowej podróżniczej trasy zajmuje dobę. Gdy pojawiliśmy się w hostelu w Solo i porozmawialiśmy z Belgiem, który chyba cztery dni spędził w Jeparze bezskutecznie próbując się dostać na „nasze” wyspy, jeszcze bardziej doceniliśmy nasz udany wypad.
Informacje praktyczne
Istnieją trzy drogi dostania się na wyspy Karimunjawa. Pierwsza to drogi lot bodaj z Surabayi. Druga i trzecia to prom z Semarangu i Jepary, przy czym najpewniejsza jest Jepara, skąd droga morska na wyspy jest najkrótsza. Kursują tam dwa rodzaje statków, tak jak wspomniałem powyżej. W porze suchej nie powinno być problemów z promami, choć trzeba mieć świadomość, że podróżujemy statkami a na dodatek w Indonezji. Czyli mamy dwie zmienne. W 2015 prom tani to 57000 IDR, prom drogi to 150000 IDR.
Baza noclegowa jest dobrze rozwinięta, znajdziemy kilkanaście miejsc noclegowych, wszystkie opisane są w katalogu „informacji turystycznej” (bądź informacji turystycznych bo są co najmniej dwie. Ceny przyzwoite, nie różnią się od jawajskich. W rzeczonych punktach informacji można też wypożyczyć skuter. Litr benzyny 11000 IDR. Biwakowaliśmy w namiocie na północno-zachodnim rogu wyspy Karimunjawa.
Na wyspach jest parę sklepów i bankomat, my korzystaliśmy bez problemów, choć nie należy mu ufać. W centrum miasteczka jest jadłodajnia. Wycieczka była w cenie 200 000 IDR – opcja dosyć tania.