Nowa Kaledonia – moje przemyślenia i informacje praktyczne

Oto przydatne źródła do zaplanowania Waszej podróży na Nową Kaledonię

W papierze:

 

MOON


 

Najlepszym przewodnikiem po Nowej Kaledonii był, jest i będzie bezsprzecznie Moon „South Pacific”. Oczywiście nie wznawiany, bez aktualnych cen ale bogaty w anegdoty i leżący po drugiej stronie skali niż kolorowe broszury. Służę zdjęciami części książki. Aż czasem żal bierze, że nie można wrócić do czasów, w których autor podróżował po wyspach.

Lonely Planet


 

Drugie miejsce zajmują przewodniki Lonely Planet. Chwytem marketingowym jest dzielenie Południowego Pacyfiku na kilka rejonów, tak np. przewodnik New Caledonia & Vanuatu w całości mieści się w South Pacific. Sam sprawdziłem. Aktualne, ciekawe, bogate w informacje, ale jak to w przypadku przewodników po mniej znanych obszarach bywa – stolica Noumea zajmuje pół książki a pozostałe obszary są słabiej opisane. Bezspornie najlepszy przewodnik spośród aktualnych.

le Globe Trotter


 

Trzecie miejsce zajmuje ciekawa książka-przewodnik wydawana przez rząd Nowej Kaledonii. Do zdobycia wszędzie począwszy od lotniska. Ma dużo zdjęć, dużo informacji i… dużo reklam. Ale jest niezła i w sumie traktuje o wszystkich obszarach wyspy.

 

W sieci po polsku:

 

www.ethnopassion.pl


 

Ethnopassion – blog Karoliny, do niedawna jedynej polki, która napisała trochę więcej o Nowej Kaledonii. Teraz jest nas dwoje, chyba, że żyję w złudnym i pysznym przekonaniu 🙂

www.kontynenty.net/4rtw.htm


 

Tradycyjnie opisy Wojciecha Dąbrowskiego, czyli człowieka, który był WSZĘDZIE

link


 

Barwna relacja geodety (chyba) z pobytu w Nowej Kaledonii.

W sieci po angielsku:

 

www.lonelyplanet.com


 

Forum Lonely Planet – Thorntree. W sekcji Oceania buszuje paru wyjadaczy z szeroką wiedzą; oprócz tego mnóstwo pytań w rodzaju – „lecę dookoła świata, mam 2 dni w Noumei…”

link


 

Informacje dla podróżujących amerykańskiego MSZ (uwaga, amerykańskie MSZ znane jest z przeczulicy dotyczącej bezpieczeństwa i zazwyczaj ich ostrożność uznawana jest za przesadną, niemniej porady są wartościowe. Gdyby polski MSZ wydawał informację o Nowej Kaledonii to nie musiałbym linkować amerykańskiej

 

 

W sieci po francusku:

 

link


 

Strona poświęcona turystyce w Province Sud

link


 

Strona poświęcona turystyce w Province Nord

 

 

Mapy

 

National Library of Australia


 

Bardzo dobre mapy topograficzne można ściągnąć z otwartych zasobów jednej z australijskich bibliotek. Dużo czasu zajęło mi tego szukanie, poza tym każda mapa ściąga się po przeklikaniu morza zgód, „disclaimerów” i innych. Jednym słowem – służę gotowym pakietem map.

MAPS.ME


 

Jeśli chodzi o mapy wektorowe to bezapelacyjnie najlepsze są mapy Maps.me, które zaprowadziły nas w niejedno wspaniałe miejsce  świata.

Mapy papierowe


 

Przestrzegam przed kupowaniem papierowych map. Dobre mapy NC są zeskanowane i dostępne w sieci, można je wrzucić na smartfona, a papierowe mapy pacyfiku mają mało treści i przez swą „papierowość” są mało trwałe. Czy muszę dodawać, że sporo kosztują?

 

Moje artykuły o Nowej Kaledonii znajdziecie w pasku u góry strony, w zakładce Oceania oraz po kliknięciu punktów na poniższej mapie.

Część artykułów ze strony zginęła w wyniku majowej awarii serwera, być może uda mi się je odzyskać.

 

Nowa Kaledonia – dlaczego właśnie tam?

Wiecie dlaczego trafiliśmy na Nową Kaledonię? Bo uznaliśmy, że podróżowanie tam będzie najtańsze spośród wysp Pacyfiku! Wbrew powszechnej opinii wyczytaliśmy, że jest tam parę tanich bądź darmowych pól kempingowych a to nam wystarczyło, żeby i tę wyspę dołączyć do planu podróży. Byliśmy na Pacyfiku pierwszy raz i nie wiedzieliśmy jak będzie z tanim życiem. Decyzja okazała się być strzałem w dziesiątkę – na Fidżi spanie w namiocie by nie przeszło. Tak oto do podróży obejmującej Nową Zelandię, Vanuatu, Fidżi i Tonga dołączyła Nowa Kaledonia. Posłuchajcie…

Nowa Kaledonia to jedna z wspanialszych rzeczy, która przydarzyła się nam w Oceanii. I można powiedzieć, nawiązując do biblijnego kamienia węgielnego – najbardziej spontaniczny element naszej eskapady stał się jednym z ciekawszych. Nowokaledonijskie pejzaże, roślinność i swoboda podróżowania bardzo nam się spodobały. W przewodnikach Nowa Kaledonia nie zajmuje wiele miejsca, przoduje Fidżi, Polinezja Francuska i inne maleńkie atole. Lokalni przedstawiciele do spraw turystyki martwią się o małą ilość trafiających tam turystów i małą popularność wyspy. Z tej samej przyczyny i my wahaliśmy się co do podróży tam, ale ostatecznie zwyciężył aspekt finansowy. A już w momencie lądowania wiedzieliśmy, że był to świetny wybór.

Nowa Kaledonia, walutą jest Frank Pacyficzny o stałej wartości 1 EUR = 119 CFP

Nowa Kaledonia – co o niej myślę? Luźne notatki o podróżowaniu.

Nie ma możliwości, żeby mieszkaniec wyspy przejechał obok Ciebie samochodem i nie przywitał się. Oczywiście gestem jest klasyczne luzackie podniesienie dłoni znad kierownicy, ale zawsze. Wyjątek dotyczy białych, bo mamy w sobie zakorzeniony introwertyzm. Jak ktoś się nie wita to jest to biały, zapewne w samochodzie z wypożyczalni.

Autostop działa bardzo dobrze. W większości miejsc. Wyjątek stanowi północne wybrzeże za Hienghiene, gdzie można sporo wyczekać siedząc na poboczu. Generalnie tam, gdzie jeździ dużo samochodów można liczyć na dobry autostop.

Nie spotkaliśmy się z niczym takim jak nachalność taksówkarzy, brak na wyspach naganiaczy.

Ludność tubylcza, Kanakowie są ogólnie bardzo mili i przyjaźni. Jednakże należy mieć na uwadze, że Noumea i okolice to miejsce życia większości ludności, z czego miejscowi żyją w biednych osiedlach podmiejskich, które nie słyną z dobrej reputacji, a Francuzi w ładnym i bogatym centrum. Dodawszy do tego dążenie do niepodległości, możemy spodziewać się nienajlepszego przyjęcia ze strony Kanaków. Choć tak naprawdę to tylko teoria – nigdy na wyspie nie mieliśmy problemów, że jesteśmy z kontynentu kolonialistów. Po prostu trzeba być świadomym.

Innym problemem jest to, że w tych podmiejskich miejscowościach alkohol i narkotyki zbierają swoje żniwo. Grupki dziesięciu rasta-wyrostków chadzają tu i tam ze swoim pustym wzrokiem. Słyszeliśmy że jest tak w okolicach Monte Doro i rzeczywiście przytrafiło nam się trafić tam na pijaczków podczas łapania stopa. Podczas gdy my pytaliśmy kierowcę samochodu dostawczego czy nas zawiezie do Noumei, oni ukradli jedną sadzonkę z bagażnika. Bardzo nas to zasmuciło. Zwłaszcza, że finalnie uprzejmy pan nie podwiózł nas, czyli zatrzymał się tylko, żeby go okradziono… Czekając dalej na poboczu kolejny samochód zatrzymał się sam – pani zobaczyła że jesteśmy w otoczeniu nieciekawych ludzi i postanowiła nam pomóc. Czyli do Monte Doro rzeczywiście nie warto przyjeżdżać. Na szczęście reszta wyspy była spokojna.

Komunikacja autobusowa działa świetnie. Choć bilety nie są najtańsze, to cena jest do zniesienia – około 12-15 złotych za 100 kilometrów. Autobusy są czyste i zadbane, drogi dobre, w hostelu w Noumei zobaczyliśmy drukowane rozkłady dla każdej z około 10 tras na wyspie. Były nieco nieaktualne ale być może da się dostać nowe na dworcu.

Drogi są świetnej jakości, choć raczej wąskie. Boczne drogi nie mają asfaltu, ale większość ludzi ma i tak pick-upy.

Dla rowerzysty nie polecam niestety głównych dróg. Szosa Noumea – Koumac jest wąska i zatłoczona. Ostrzegano mnie przed tym – nie wierzyłem, ale rzeczywiście szerokość drogi (mała) i szerokość pojazdów (wielkie) nie współgrają ze sobą. W okolicach Hienghiene jest pusto – świetnie dla rowerów. Jeśli ktoś chce eksplorować północ niech zabierze rower do autobusu – powinno nie być problemu. Inną rzeczą są strome odcinki niektórych dróg – powiedziałbym że spokojnie mają 20% nachylenia, stąd wiele miejsc nosi nazwę crève coeur co dosłownie oznacza pęknięcie serca…

Noclegi

Jeżeli chcemy na NC wyspać się na łóżku – nie będzie to tania zabawa. W zasadzie tak jak we Francji czy reszcie Europy. Jedyny hostel w pełnym tego słowa znaczeniu znajduje się w Noumei i kosztuje około 15 euro, warto mieć legitymację HI, daje to około 2 euro zniżki. Poza Noumeą są nieliczne hotele, bardziej popularne są Gîte, czyli coś w rodzaju agroturystyki, albo accueil en tribu, czyli możliwość przenocowania u jednego z plemion, często w tradycyjnej chacie. Nie mam żadnej wiedzy jak to wygląda ponieważ naszym wsparciem był namiot! (raz przenocowali nas ludzie z Warmshowers.org)

Biwakowanie jest lekkie, łatwe i przyjemne. Co prawda trzeba mieć świadomość, że ziemia tutaj często ma konkretnego właściciela i trzeba mu wręczyć podarek (nigdy nie mieliśmy tej sytuacji), ale na NC zawsze znajdzie się spokojny skrawek lądu na dziki biwak. Alternatywą jest kamping, w cenie od około 500 CFP do 1800 CFP za namiot dwuosobowy. Typowa cena to 800-1000. Czasem wrzuca się monety do skrzynki i dostaje się miejsce + wodę + toaletę, a czasem do tego jest prąd i internet.

Jeśli chodzi o spanie na dziko to czasami nie były to jakieś szczególne miejsca, czasem leśna ścieżka i zwykle czekaliśmy z rozbiciem namiotu na wieczór. Miejscowi z którymi rozmawialiśmy nie byli wzruszeni faktem że ostatnią noc spędziliśmy na dziko, raczej pytali czy nie było zimno…

Szlaki

Szlaki turystyczne podzielone są na te o wolnym dostępie i o dostępie z przewodnikiem. Często wynika to z faktu że ścieżka jest niewidoczna albo trasa wiedzie przez obszary kilku plemion. Ale czasami wytłumaczenie wydaje się być wyssane z palca tak jak przy najwyższej górze NC, którą odpuściliśmy.

Jedzenie

Drogie. Jedząc bagietki, zupki chińskie, sos pomidorowy, zbierając kokosy i zajadając inne owoce da się poważnie zbić koszty. Natomiast każdy przysmak będzie nas kosztował sporo. Byliśmy na to przygotowani, tak więc daliśmy radę. Idealnie byłoby gotować sobie lokalne warzywa, co może być dosyć uciążliwe dla nieposiadających samochodu. Z mięsa w rozsądnej cenie bywa wołowina, jako że na wyspie żyje mnóstwo krów.

Ile des Pins, widok na rafę koralową. Ta mała wysepka na pewno będzie na Waszej trasie jeśli kiedyś tam wyruszycie!