Hetyckie dziedzictwo wśród pól |Hittite heritage in the midst of grassland

eflatun pinari

Zawartość

Było sierpniowe popołudnie w centralnej Turcji. Jechaliśmy asfaltową drogą przez niekończące się pola. Ponad tysiąc metrów nad poziomem morza, na wielkiej równinie, warunki klimatyczne są bardziej surowe niż nad lazurowym morzem. W sierpniu znaczyło to, że dało się jakoś żyć. Wyjechaliśmy z deszczowej chmury i wśród złocistych ściernisk podążaliśmy, nie wiadomo gdzie. Po drodze minęliśmy śliczną studnię, jakieś traktory, parę nowożeńców uwiecznianą wśród sielskiego krajobrazu. W końcu dojechaliśmy. I zaczęliśmy odkrywać to co przed wiekami stworzyli hetyci.

Eflatun Pınar

W niewielkiej niecce, na skraju wsi stało parę samochodów, a dalej, za mostkiem znajdowała się spora sadzawka. Na ławkach siedziały panie w czadorach, jakaś rodzina robiła zdjęcia i spacerowała wokół sadzawki, wokoło biegały dzieci. Wzbudziliśmy zainteresowanie naszym przybyciem, zresztą, sami dziwiliśmy się, że trafiliśmy w taką dzicz.

W linii prostej jesteśmy jedenaście kilometrów od Beysehir Gölü, dużego, słodkowodnego jeziora, gdzieś pomiędzy Antalyą a Konyą, ale zdecydowanie kulturowo bliżej tej drugiej. Sadzawka jest unikatowa bo woda do niej wpada z trzech otworów w wielkiej kamiennej rzeźbie – rzeźbie z czasów Hetytów. Nazywa się Eflatun Pınar. Luźne tłumaczenie z tureckiego tej nazwy to liliowa sadzawka.

Niemal kwadratowy zbiornik ma długość boku około 30 metrów, a wypełniony jest czystą, krystaliczną wodą, która jest przyjemnym dla oka widokiem w Turcji. Na północnym brzegu sadzawki znajduje skalny blok o wymiarach 7×7 metrów na którym znajduje się scena przedstawiająca hetyckie bóstwa, w tym boginię słońca i boga burzy. Warto zwrócić uwagę na fakt, że część płaskorzeźby zanurzona jest w wodzie która sięga dolnym bóstwom „do pasa”. Nad głowami bóstw znaduje się coś, co nazwane jest przez archeologów „skrzydlatymi słońcami”. Scena ma przedstawiać scenę kosmiczną, z przedstawionymi niebem i ziemią i bóstwami pomiędzy. Obok sadzawki znajduje się również blok skalny z trzema wyrzeźbionymi bykami. W Eflatun Pinari woda ma lać się od XIII wieku przed Chrystusem.

Hattuşaşhattusas

Znów na wsi. Na północ od przytłaczającej Kayseri zatrzymaliśmy się przy bramce wjazdowej do Hattuşaş, stolicy hetyckiego państwa. Fragment solidnych murów obronnych od razu daje po sobie poznać, że jest restaurowany. Jednakże ten niesmak, że to co było najbardziej monumentalne okazało się rekonstrukcją znikł, gdy dowiedziałem się, że fragment muru odbudowano stosując dawne techniki. Gdy po skromnej, jak na tureckie warunki opłacie wjazdowej (opłata za samochód) okazało się, że zwiedzać będziemy samochodem bo tak rozległa jest stolica, bardzo się ucieszyłem. Asfaltowa droga nie burząc harmonii wiodła do najciekawszych atrakcji, pięła się coraz wyżej i wyżej, aż stanęliśmy pod murami miasta, mając pod sobą cały, wspaniały obaszar. Gdzieniegdzie bieliły się fundamenty dawnych budowli. Niby nic imponującego po odwiedzeniu Efezu, ale ta możliwość ogarnięcia wzrokiem wszystkiego z (niemal) lotu ptaka dużo zmieniała w zwiedzaniu.
Na początek zatrzymaliśmy się w dolnej części na śniadanie wśród ruin. Właśnie skończyliśmy, gdy autobusem nadciągnęła azjatycka wycieczka. Uprzedzając nieuchronne zderzenie z tłumem uzbrojonych w cyfrówki turystów podeszliśmy zobaczyć wspaniały sześciokątny nefrytowy blok, stojący w środku ruin w okolicy świątyni. Ponoć prezent od Ramzesa II dla Hattusilisa III otrzymany po podpisaniu traktatu w Kadesz (XIIIw.p.n.e). Po powrocie kierowcy pytają skąd jesteśmy i częstują nas słodyczami i coca-colą prosto z lodówki. Znów przypomniały mi się tureckie samowystarczalne autobusy… Właśnie wyszliśmy z kilkudziesięciometrowego, trójkątnego w przekroju tunelu przebijającego górne mury, gdy zagaduje nas pan zajmujący się renowacją tychże:

priwiet, krasnaja diewoczka – robotnik słysząc słowiańską mowę, przypominał sobie trochę rosyjskiego z czasów pobytu za granicą.

Dwie bramy, tę z lwem i z tunelem, mamy zaliczone. Czas na tę ze sfinksem, na inskrypcję i hieroglify…

1378Yazılıkaya

Ach, targowanie się. Jakbym wrócił na paręnaście minut do Maroka. Po wyjściu z samochodu już ktoś wkłada nam w ręce maleńkie płaskorzeźby, które za chwilę mamy zobaczyć. Przyszliśmy do Yazılıkaya, co oznacza „skała z inskrypcjami”. Wśród rozrzuconych gdzieniegdzie drzew znajduje się grupa skalna. Tam w wąskich przesmykach, nasuwających polskiemu turyście z wielką wyobraźnią, jakieś skalne miasto, znajdują się płaskorzeźby. Rozlokowane są one w dwóch, tak zwanych galeriach. Ilustrują niemal sto postaci, bogów, z hetyckiego panteonu. Teszub, najważniejszy, Hepatu i ich syn Szarruma oraz mnóstwo niepodpisanych bóstw patrzą gdzieś w bok, bo przedstawieni są z profilu. Dwa razy zobaczymy króla Tudhaliya IV oraz parę dwunastoosobowych rzędów wojowników. Uwagę zwrócił też dziwny bóg miecz, monstrum stworzone z miecza, czterech lwów i ludzkiej głowy. Prawdopodobnie bóg podziemi, zwany Nergalem.
Nazwa nawet znajoma.

Pewnie byśmy zignorowali ten przyszykowany dla turystów bazarek, gdyby nie fakt, że rzeźbione odwzorowania tego co widzieliśmy przed chwilą, wykonywane były tu, na miejscu. Przez tych mężczyzn siedzących w cieniu drzew. Pewnie ta szarozielona skała była również z tej okolicy (zresztą trafiliśmy potem na odkrywkę serpentynu gdzieś w górach). I na dodatek kopie były dość wierne. Dlatego wpadłem w wir targowania i przechodząc od stoiska do stoiska zbierałem za sobą coraz większy łańcuch sprzedawców, aż w końcu zostawiłem u jednego parę lir otrzymując pamiątkę z Anatolii.

Alacahöyükhittites alcahoyuk ankara

Skoro już trafiliśmy w szeroko pojęte okolice Ankary, nie pominęliśmy Alacahöyük. Paręset pól, miedz, paręnaście wiosek dalej wśród cyprysów znajdowała się kolejna pozostałość po niegdysiejszym imperium. Nasz przewodnik milczał, ale wnioskując z broszur postanowiliśmy zobaczyć choćby bramę sfinksów. I udało się, nawet zza płotu. Obok ruin znajduje się pomnik odwzorowujący słynny „Sun Disc”, znalezisko właśnie stąd, symbol Anatolii. Oryginał znajduje się w słynnym Muzeum Kultur Anatolijskich właśnie w Ankarze. Nie wiedząc prawie nic o Hetytach, uwieczniłem go cztery lata wcześniej.

 

 

 

Eflatun PınarTrzy Byki, Eflatun PınarNefrytowy blok, HattuşaşCeramiczne naczynia pithoi.Niemieccy archeologowie prowadzą tu wykopaliska.Brama Lwów.Rekonstruowana sylwetka sfinksa.Siedemdziesięciometrowy tunel w górnej bramie.Hetycka inskrypcja może być podziwiana z okien samochodu.Brama Królewska, detal.Rekonstruowana brama.Yazılıkayabóstwo słońca Istanu.bóstwo Miecz zwane też Nergalem.Yazılıkaya, widać dwa wąwozy z reliefami.Alacahöyük, brama sfinksów.

Informacje praktyczne

[stextbox id=”stb_style_637929″ caption=”Informacje praktyczne”]Turcja to nie tylko wpływ kultury greckiej, to nie tylko Milet, Efez czy Troja. Jeśli pasjonują Cię Hetyci, zerknij na tę stronę: hittitemonuments.com. Świadomie nie umieszczałem zbyt wielu opisów, gdyż nie ma sensu przepisywać powyższej strony.
Informacja: Wstęp do Yazılıkaya jest na tym samym bilecie co do Hattusas. Sęk w tym, że biletu nie ma, a dostaje się najnormalniejsze w świecie książki – broszury, które rzekomo są biletem. Tak więc być może wstęp jest wolny. Eflatun Pinari jest darmowe, Alacahöyük jest płatne.[/stextbox]