Pewnej niedzieli modliliśmy się w M3 przerobionym na kościół. W bloku stojącym w zimnych lasach Archangielska. Ksiądz był Słowakiem i to jeszcze spod Tatr!
Znajoma dowiedziała się, że w Archangielsku żyją potomkowie Polaków. Antonina Uljanickaja to przedstawicielka tamtejszej Polonii, którą to Polonię stanowili potomkowie zesłańców z czasów II Wojny Światowej. Wraz z tradycją, Polonia zachowała również religię i dzięki temu udało nam się uzyskać namiary na Mszę Świętą. Bez tej informacji z pewnością byśmy na nią nie trafili. Wspólnota katolików w Archangielsku jest na tyle mała i na tyle trudno jej funkcjonować w Federacji Rosyjskiej, że nie posiada jeszcze żadnej świątyni (rok 2018). Poszliśmy zatem na godzinę dziesiątą do jednego z wielu brzydkich archangielskich bloków otoczonych lasem, który w Archangielsku czasami wdziera się do miasta. Zadzwoniliśmy na domofon i po prostu weszliśmy do bloku. W małym mieszkanku mieszkał tam ksiądz Józef ze Spisskiej Beli – istniejącej już od średniowiecza wsi pod Popradem. Gdy przyszliśmy na miejsce, przywitała nas już niewielka katolicka społeczność – między innymi pani z centrum informacyjnego, z którą mieliśmy wcześniej przyjazną pogawędkę, nie wiedząc że spotkamy się w innych okolicznościach. Łącznie nasza grupa liczyła jakieś kilkanaście osób, w tym jedną studenkę z Azji, oraz nas, studentów medycyny, którzy przyjechali tu na praktyki.
Msza święta odbyła się w trzech językach, Polskim, Słowackim i Rosyjskim. Później oglądaliśmy projekt kościoła, który ma być postawiony w Archangielsku. Nie była to konstrukcja podobna do znanych nam kościołów, raczej coś w rodzaju domu – wszystko w obawie przed rosyjską administracją, ażeby tylko zaakceptowała ona budowę. Organizowanie takich spraw w Rosji zajmuje dużo czasu.
Dla nas szczególnie ciekawe było to, że nasz duchowny pochodził z podtatrzańskiej miejscowości, gdzie przejeżdżamy parę razy w roku. Pewnie dlatego ksiądz, „hardy góral”, był w stanie przetrwać w mieście na północy, tuż pod kołem podbiegunowym. Ksiądz Józef starał się do nas mówić po polsku, choć przecież i po słowacku dałoby się go zrozumieć. Po Mszy wymieniliśmy się kontaktami, dowiedzieliśmy się też, że poprzednio w Archangielsku rezydował polski ksiądz. W odległym rosyjskim mieście zrobiło się bardziej swojsko…
Całe wydarzenie bardzo dobrze wspominam, a duchownego podziwiam!
Jeśli interesują Was namiary na Mszę Świętą – podejrzewam, że najlepiej będzie dowiedzieć się o tym gdzie i o której bezpośrednio w centrum turystycznym/informacyjnym.